Recepta na raj

Ludzie na ziemi od dłuższego czasu sprawowali się bardzo poprawnie. Mało grzeszyli, żyli w przykładnych związkach, obce stały się im pokusy przeżywania czegoś wyjątkowego na Ziemi kosztem komplikacji w życiu pozagrobowym. Pomagali sobie nawzajem, akceptowali swoje inności. Żyli w zgodzie. Znikały wojny i konflikty etniczne, a o terroryzmie mówiło się już tylko w szkołach. Religie wymieniały się ze sobą doświadczeniami i deklarowały pełną tolerancję dla innych wyznań, oraz współpracę na rzecz rozszerzenia pokoju na całym świecie. W Izraelu powstawały meczety, a synagogi budowano w Bagdadzie i Teheranie. Miłość i tolerancja przenosiły się na wszystkie dziedziny życia. W USA republikanie i demokraci prosili się nawzajem o wystawienie kandydata na prezydenta z przeciwnego obozu, bo będzie on najlepszy. Doszło do tego, że republikanie finansowali kampanię prezydencką demokratów i odwrotnie. Niezwykła chęć pomocy w wyborze prezydenta z przeciwnego ugrupowania doprowadziła do bankructwa obie partie i prezydentem został umiarkowany przywódca Al-kaidy. Nie było potrzeby utrzymywania więzień, ograniczono policję i wojsko, a ich rola w nowym społeczeństwie była zgoła odmienna od ich pierwotnych założeń. Obie formacje przekształciły się w pacyfistyczne hybrydy niosące pomoc potrzebującym. Było na tym tle trochę konfliktów, bo potrzebujących było coraz mniej, na pewnym etapie wcale, a chętnych do pomagania – całe legiony. Wyrywano sobie wtedy każdego potrzebującego, co często działo się ze szkodą dla niego. Dlatego wprowadzono, w imię polityki miłości, rotacyjne stanowiska potrzebujących. Była to ciężka służba, ale wiązała się z dużym poświęceniem, więc chętnych do niej nie brakowało.

Tryumf dobra i miłości zainspirował zwierzchnictwo nieba do nagrodzenia ludzi za tak bogobojne życie. Nagroda ta miała jeszcze bardziej pogrążyć piekło, które i tak przeżywało głęboki kryzys z powodu braku dusz i potępionych. W piekle była pustka. Podtrzymywano tylko dyżurny ogień, czekając na zmianę koniunktury. Powiększała się armia bezrobotnych diabłów, które chętnie zasilały etaty w niebie. Były chętnie przyjmowane, bo nawrócone diabły wprowadzały nową jakość w niebie i potwierdzały upadek piekła.

Nagrodą dla ludzi miała być możliwość zabierania ze sobą doczesnego dobytku do raju. Kierownictwo tego przybytku wierzyło, że ludzie żyjący w takiej harmonii na Ziemi na pewno rozstali się już z chęcią posiadania dóbr materialnych i będą zabierać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Bóg zgodził się na tę propozycję hierarchów niebiańskich, tylko nie wiadomo, dlaczego pojawił się na jego ustach tajemniczy i zagadkowy uśmiech.

Rozpoczęły się przyjęcia do raju według nowych zasad. Nowo przybyli, zaskoczeni tą możliwością, z początku zabierali ze sobą tylko drobne przedmioty, które stanowiły dla nich jakąś pamiątkę, ale jak docierała na Ziemię informacja o takiej możliwości, pycha zaczynała brać górę nad rozsądkiem i umiarem. Skoro była taka możliwość, to znaczyło, że w niebie trzeba zaznaczyć swoją pozycję dobrami materialnymi, które na Ziemi znaczyły już coraz mniej. Pochówki były coraz bardziej wystawne. Znikały wraz ze zmarłymi całe domy towarowe. Bankierzy zabierali ze sobą najpierw gotówkę i złoto, później całe budynki banków z ich wyposażeniem. Właściciele fabryk z początku tylko luksusowe towary, później całe fabryki przy aplauzie załogi niesionej falą miłości. Rozpoczęła się rywalizacja, która rodzina jest bardziej wspaniałomyślna dla zmarłego i która bardziej pragnie jego wygody po śmierci. Oddawano wszystko, żeby zasłużyć sobie na zbawienie, a w oczach sąsiadów – na podziw za życia.

W czasach, gdy wszystko, co miało wartość doczesną, zaczynało znikać wraz ze zmarłymi w niebie, na Ziemi powstawała dziwna przestrzeń. Ludzie organizowali sobie życie bez kosztowności, wygód i dóbr materialnych, z konieczności. Ale o dziwo, otwierały się nowe obszary prawdziwego życia, wcześniej im niedostępne. Sami musieli zadbać o swoje podstawowe potrzeby. Zaczęli więcej ze sobą rozmawiać, wykonywać wspólnie proste prace, modlić się w domach wraz z przyjaciółmi, bo hierarchia kościelna zabrała ze sobą świątynie, by pochwalić się nimi w niebie. Pisali listy, sami je roznosząc, bo prywatny właściciel poczty też ją zabrał. Znikało wszystko, co wydawało się przedtem niezbędne do życia. Teraz okazywało się, że było tylko niepotrzebnym balastem, który odbierał im możliwość korzystania z prawdziwego życia.

W niebie zaczynały się problemy – poza tym, że robiło się coraz ciaśniej, rozluźniała się atmosfera. Wraz z przedmiotami i materią przeniosły się tam ludzkie zachowania. Cechy charakteru, które wcześniej blokowały dostęp do raju, teraz już tam się ujawniły. Zarządcy raju interweniowali u Boga, który tylko cały czas słuchając ich łagodnie się uśmiechał i nie podejmował żadnych decyzji. W raju powstawał coraz większy chaos, na Ziemi – coraz większy spokój.

Pewnego dnia Stwórca wezwał swoich wszystkich aniołów. Byli kompletnie zdezorientowani całą sytuacją. Do tego jeszcze piekło zacierało kopytka z powodu niepowodzenia nieba, ale nie tak do końca. Diabły wiedziały, że mogą istnieć tylko wtedy, kiedy istnieje raj, więc na raciczkę było im przywrócenie starego porządku. Bo jak może istnieć złoczyńca, który nie ma kogo krzywdzić?

Bóg rozsunął chmury i pokazał swoim aniołom Ziemię. Przemówił:
– Popatrzcie. Myśleliście, że dajecie ludziom szczęście w niebie, że jesteście tak wspaniali i dobroczynni, ale zapomnieliście, że to człowiek jest najważniejszy. Zapomnieliście o swojej służbie dla niego. Chcąc go koniecznie uszczęśliwić, spełnialiście swoje oczekiwania, zamiast wsłuchiwać się w jego duszę, bo tam ja zapisałem człowieczeństwo. Bycie w raju tylko tym różniło się od pobytu na Ziemi, że ludzie zostali uwolnieni od wszystkich wartości materialnych, od trosk związanych z ich zdobywaniem, od porównywania się z innymi, od oczekiwań, pychy, ignorancji, racjonalizmu i wszystkiego, co było skutkiem ubocznym ich zdobywania. Zobaczcie, jak wygląda teraz życie na Ziemi? Chociaż pozostało im jeszcze ciało, o które muszą dbać i zabezpieczać zdolność jego przeżycia za pomocą środków materialnych, to czy ich miejsce pobytu nie jest bliższe rajowi, który niebiosa miały zapewnić? To nie wy – mówił Bóg do aniołów – tworzycie ludzkie szczęście, to sami ludzie, dzięki waszej pomocy, mogą w nim żyć bez względu na to, gdzie się znajdują, jeżeli dostrzegają prawdziwą rolę środków materialnych, czyli ich całkowitą bezużyteczność, poza służbą na rzecz ciała. Tak to na niebiański moment, a ziemskie wieki, raj z Ziemią zamienił się miejscami. Może to już było? Może dopiero będzie? Ale na pewno nie dzieje się teraz. Jak myślisz, kto decyduje, że jesteś szczęśliwy

Raj ma adres?
To go proszę!
Jak to, adres
w sobie noszę?
Jest ukryty?
To po prostu
szukaj w swojej
duszy mostu.
Jest zwodzony?
To w tej chwili
proś by szybko
go spuścili.
I korzystaj
zeń do woli,
żeby Boga
zadowolić.
Dał i czeka,
aż weźmiemy.
Czy jak w raju
żyć nie chcemy?
Dóbr wszelakich
masz już wiele
lecz nie mieszczą się
w twym ciele.
I do raju
też nie ruszą.
Tam bez ciała,
tylko z Duszą.

Tomasz Kot

Skomentuj

Vitriol na Facebooku